Dlaczego za darmo? Domena publiczna

Licencja na nasze filmy i materiały

Wszystkie nasze zasoby są objęte licencją Public Domain lub CC-0 (nawet jeśli na niektórych z nich możesz zobaczyć etykietę CC-BY-SA), o której możesz przeczytać tutaj. Oznacza to, że nie musisz pytać nas o zgodę na:
 
  • Udostępnianie — kopiuj i rozpowszechniaj materiał na dowolnym nośniku lub w dowolnym formacie.
  • Modyfikacje — remiksuj, przekształcaj i buduj na materiale w dowolnym celu, nawet komercyjnym.
Chcemy również wyjaśnić, że w żaden sposób nie zarabiamy na naszych filmach ani na zasobach. Jeśli zobaczysz reklamę podczas oglądania jednego z naszych filmów w YouTube, oznacza to, że umieszczono ją bez naszej zgody. Uważamy, że wyświetlanie reklam w treściach związanych ze służbą chrześcijańską jest niezgodne z Biblią. Jeśli chcesz korzystać bez reklam, zdecydowanie zalecamy zainstalowanie tego bezpłatnego narzędzia.

Założenia Biblijne

Dlaczego oferujemy nasze filmy i zasoby w domenie publicznej? Cóż, chcemy poświęcić chwilę, aby na to odpowiedzieć – głównie naszym przyjaciołom, takim jak my, z zamożnych krajów Zachodu. Zdajemy sobie sprawę, że wiele z tego, co mamy do powiedzenia na tej stronie, może być zupełnie obce większości ludzi. Rozumiemy, że te koncepcje nie są łatwe do zrozumienia w krótkim czasie. Mimo to zapraszamy was do czytania i modlitewnego rozważenia przyjętej przez nas filozofii posługi z otwartym sercem, wiedząc, że naszym zamiarem jest po prostu zachęcanie i inspirowanie innych, aby przyłączyli się do nas w modelu radykalnej hojności. Nie wymyśliliśmy tego modelu, ale chcemy podzielić się naszą odkrywczą podróżą i tym, jak staraliśmy się być szczerzy wobec siebie w kwestii niektórych słabych punktów naszej kultury.
 
Chociaż łatwo byłoby zacząć od kilku smutnych statystyk na temat tego, jak wielu grupom ludzi brakuje zasobów biblijnych (mnóstwo tego można znaleźć w The Christian Commons i tutaj), wolelibyśmy zacząć od tego, co przeczytaliśmy w Piśmie. Ostatecznie uważamy, że rozdawanie zasobów, zarówno pod względem finansowym, jak i prawnym, nie powinno być motywowane przede wszystkim współczuciem dla ludzi w innych krajach, ale raczej przekonaniem, że Biblia wyjaśnia nam, co jest słuszne, a co nie.
 

My, podobnie jak wielu ludzi, dorastaliśmy, słuchając klasycznych wersetów, takich jak Mt 10, 8: „Darmo otrzymaliście; darmo dawajcie”. Tak naprawdę nigdy nie myśleliśmy o tym, co wynika z tych słów zawartych w Ewangelii. Wszystko zmieniło się kilka lat temu. Nie wiedzieliśmy, jak pogodzić słowa Jezusa z inną nauką Nowego Testamentu: „Godzien jest robotnik swojej zapłaty” i „Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu”. Przez większość naszego życia myśleliśmy, że każdy może pobierać zapłatę za swoją służbę, aby zarobić na życie. Wszyscy musimy jeść i płacić rachunki, a misjonarze Ewangelii powinni mieć dość jedzenia dla siebie i swoich dzieci. Zatem pobieranie pieniędzy za głoszenie Biblii i tworzenie materiałów nie byłoby niczym złym, prawda?

Ale coś w naszych sercach wciąż podpowiadało, że to nie do końca tak. Chcieliśmy wiedzieć, czy powinniśmy domagać się zapłaty, czy też zupełnie oddać się Bogu i nie pobierać pieniędzy za naszą chrześcijańską posługę.
 
Kluczową kwestią, którą Bóg pozostawił nam do rozważenia, było to, że robotnik jest godzien otrzymać zapłatę od Pana żniwa. To zupełnie co innego niż pobieranie opłat za same żniwa – za naszą pracę. Tak więc Biblijną zasadą z 10 rozdziału Ewangelii Mateusza jest to, że nasze życie powinno być uzależnione od Boga. A także od Jego ludu, który dobrowolnie wspiera tych, którzy wypełniają obowiązek głoszenia Ewangelii w duchu wdzięczności, a nie w duchu legalizmu. Po prostu ufamy Panu żniwa, że zatroszczy się o nas podczas wykonywania naszej pracy. To trudne. Odczuwamy pokusę i zmagamy się z głosem w sercu: „Może Pan żniwa nie wypłaci nam wynagrodzenia i nie zapewni nam żywności, której potrzebujemy, więc powinniśmy pobierać od ludzi opłaty za służbę, którą wykonujemy dla Niego”. W ciągu naszego życia czasami myśleliśmy: „Pan żniwa nie daje nam wystarczająco wysokiej wypłaty, więc weźmy pieniądze, które nam daje, a także żądajmy zapłaty od ludzi, do których nas posłał i przez których nam błogosławi”.
 
Potwierdzenie, które znaleźliśmy w Piśmie Świętym, jest zupełnie inne niż to, co dostrzegamy wokół nas. Oto, czego się nauczyliśmy: słudzy Ewangelii mogą przyjmować wsparcie, ale nie wolno im sprzedawać Słowa. To proste, ale bardzo głębokie. Co więc rozumiemy przez „służbę Ewangelii”? Oto jak definiujemy to zgodnie z tym, co znajdujemy w Biblii: służba Ewangelii to wszystko, co bezpośrednio dotyczy Jej głoszenia. Wierzymy, że obejmuje to takie czynności jak nauka języków biblijnych, opracowanie literatury chrześcijańskiej, nauczanie seminarzystów i studentów, poradnictwo Biblijne, głoszenie, muzyka uwielbienia, tłumaczenie Biblii, modlitwa i wiele innych.
 
„Czekaj! Tysiące szanowanych stowarzyszeń zajmuje się głoszeniem Ewangelii i pobierają za to pieniądze. Skoro jest tyle przykładów, to chyba musimy się mylić”. Przyzwyczailiśmy się do ludzi, których podziwiamy, a którzy żądają pieniędzy za swoje kazania i książki. Dlatego musimy się zdecydować – za co można pobierać zapłatę, a za co nie?. „Dlaczego czujemy się nieswojo, biorąc pieniądze za modlitwę, ale nie przeszka nam sprzedawanie ebooków o modlitwie?”. Opracowanie ebooka nie wiąże się z żadnymi kosztami materialnymi, które należałoby pokryć. Jedno i drugie pochłania cenny czas oraz energię. Dlaczego za jedno płacimy, a za drugie nie? Nie mogliśmy znaleźć uzasadnienia w Piśmie Świętym. „Dlaczego mielibyśmy potępiać pobieranie opłat za wstęp na kazanie pastora w niedzielny poranek, a potem nie przeszkadzałoby nam pobieranie pieniędzy za pobranie cyfrowego nagrania tego kazania? Czy Jezus zabroniłby nagrywać Swoje kazanie na górze? Czy chciałby pobierać tantiemy ze sprzedaży pisemnych wersji? Dlaczego miałby tego nie robić?”.
 
Nauczyliśmy się, że każda epoka ma swoje grzechy, a każdy kraj i każda kultura przechodziły przez różne pokusy. 1500 lat temu płacenie za stanowisko chrześcijańskiego przywódcy było czymś normalnym, chociaż dziś uznajemy to za grzech. Kilkaset lat temu pobieranie opłat za wynajem miejsca do siedzenia w kościele było powszechną praktyką. Czy to możliwe, aby najbogatsza kultura w historii świata miała ulec pokusie, by w pewnych dziedzinach bardziej służyć mamonie niż Bogu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy? Doszliśmy do wniosku, że mieszkańcy bogatych krajów są kuszeni, aby przyjąć taką postawę.
 
Paweł nie pobierał od ludzi pieniędzy za dostęp do jego listów lub ich kopiowanie. Sprzeciwił się pomysłowi zarabiania na życie poprzez „kupczenie Słowem Bożym” (2 Kor, 17). Nie zgadzał się nawet na to, że „pobożność jest źródłem zysku” (1Tm 6, 5). Uważał, że sprzedawanie Prawdy i służba za pieniądze zagraża szczerości sługi Chrystusa. Jego pasja swobodnego szerzenia Prawdy była zgodna z Miłością Jezusa. On nigdy nie pobierał opłat za wygłaszanie przemówień i nigdy nie obligował nikogo do dawania pieniędzy za pełnioną służbę.
 
Mamy wiele poważnych przemyśleń. Żyjemy w wysoce skomercjalizowanym klimacie chrześcijaństwa. Po raz kolejny nie mogliśmy obejść się bez jasnego świadectwa Pisma Świętego: służący Ewangelii mogą przyjmować wsparcie od innych, a nie sprzedawać Boże Słowo. Jeśli ktoś pracuje dla Boga, to sam Bóg wypłaci mu wynagrodzenie, zapewniając mu jedzenie i dbając o inne potrzeby. Pan jest wierny i da swoim robotnikom znacznie więcej niż są w stanie sobie wyobrazić. Jego robotnicy nie powinni żądać tego wsparcia od tych, do których zostali posłani,
 
Paweł napisał: „znosimy wszystko byle nie stawiać żadnych przeszkód Ewangelii Chrystusowej” (1 Kor 9,11-12). A w 2. Liście do Koryntian 11, 7-9 powiedział: „Czyż popełniłem jakiś grzech przez to, że poniżałem siebie, by was wywyższyć? że za darmo głosiłem wam Ewangelię Bożą? […] A kiedy byłem u was i znajdowałem się w potrzebie, nikomu nie okazałem się ciężarem”.
 
Innymi słowy, Paweł podtrzymywał model służby, którą Jezus ustanowił w 10. rozdziale Ewangelii Mateusza: aby dobrowolnie pełnić służbę Ewangelii jako sługa Boży, a nie ludzki najemnik. Tak więc, gdy dalej badaliśmy Pismo, dochodziliśmy raz po raz do tego samego wniosku: musimy płynąć pod prąd kulturowego nurtu zarabiania na wszystkim i postępować zgodnie z naukami Jezusa i listami św. Pawła. Dwie niezwykle pomocne książki w naszej podróży do zrozumienia Bożego pragnienia w tej dziedzinie to The Dorean Principle i The Christian Commons. Serdecznie polecamy je jako rzetelne zasoby, które pomogą rzucić światło na ten trudny temat. 
 
Znaleźliśmy analogię, która nieco wyjaśnia ten problem: Czy ktoś pełni kiedykolwiek służbę żołnierską na własnym żołdzie? Albo czy ktoś uprawia winnicę i nie spożywa z jej owoców? Lub czy pasie ktoś trzodę, a nie posila się jej mlekiem? (1 Kor 9, 7). Obywatele płacą królowi podatki, a król wypłaca żołd z tych pieniędzy. Jeśli żołnierz zażąda pieniędzy od poddanych króla, tak jakby ich podatki były należne jemu, a nie tronowi, może zostać uznany za winnego wymuszenia. Ostatecznie przestaje być wysłannikiem króla, jako osoba podlegająca władzy, a zaczyna działać we własnym interesie. „Podobnie, gdyby Paweł przyjął pieniądze od Koryntian jako bezpośrednią zapłatę za swoją posługę w tym kraju, unieważniłby swój status jako sługi Chrystusa” (The Dorean Principle). Innymi słowy, Chrystus jest naszym Królem. Służymy Mu za darmo, ponieważ jesteśmy obywatelami Jego królestwa. Ci, którzy pracują dla Niego (żołnierze Chrystusa), powinni w 100% polegać na Nim. Ich potrzeby zaspokaja On, a nie ludzie, wśród których posługują. W praktyce byłaby to różnica między: 1) kimś, kto ofiarowuje darmo (z wdzięczności, wierności i zobowiązania wobec Boga) za swobodne nauczanie hebrajskiego, a 2) kimś, kto żąda zapłaty od ludu Bożego za nauczanie języka zanim zostanie za to pobłogosławiony przez samego Boga.
 
Lud radował się ze swych ofiar dobrowolnych, albowiem ze szczerego serca okazywali hojność w darach dla Pana; także król Dawid bardzo się radował.  — 1 Krn 29, 9.

Niezamierzone konsekwencje

To prowadzi nas do kwestii praw autorskich. Kiedy o tym myśleliśmy, zdaliśmy sobie sprawę, że gdybyśmy twierdzili, że zasada „wszelkie prawa zastrzeżone” obowiązuje też w stosunku do Biblii i Ewangelii, przekazywalibyśmy (nieumyślnie) następujące informacje:

  • każdy, komu służymy za pośrednictwem tych treści, jest bezpośrednio zobowiązany korzystać z nich tak, jak my chcemy, a nie jak chce tego Bóg.
  • wolelibyśmy raczej stawiać przeszkody Ewangelii, niż ufać Bogu, że uczyni naszą pracą rzeczy wykraczające poza to, o co moglibyśmy prosić lub sobie wyobrazić.
Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że podczas podążania za sercem Jezusa w radykalnym dawaniu, musimy zrezygnować z praw własności intelektualnej. Przyznajemy, że długo się wahaliśmy. W naszej kulturze jest tak niewiele przykładów takiego postępowania. Ten krok wiary przyniósł nam wolność i radość.

Besides the biblical precedent to let go of our resources, there is a simple logic to it: the Word of God and the languages it was written in were given to us, so why would we not in turn give them away to others? We believe that just as someone should not have to pay to hear or read the gospel in their own language, they should not have to pay to read the gospel in the original language.

Pragnienie, bezbronność i dźwiganie brzemion naszych braci

Poznaj naszego przyjaciela Acacio z Gwinei Równikowej.

Miał błyskotliwy umysł, doskonale znał kulturowe i lingwistyczne realia ojczystego języka Fang. Opanowałby języki Biblijne, ale kiedy był w seminarium, nigdzie w kraju ich nie oferowano. Umarł pragnąc poznać hebrajski.

Ograniczenia w udostępnianiu zasobów Biblijnych to także problem praktyczny. Zauważa to na przykład Copenhagen Alliance. Jego członkowie ważają, że światowy Kościół potrzebuje bezpłatnych zasobów biblijnych, nieobciążonych zasadą „wszelkie prawa zastrzeżone”. Dlaczego? Dla większości chrześcijan nauka języków Biblijnych jest niemożliwa, ponieważ potrzebne środki do nauki i studiowania są drogie, chronione prawami autorskimi, a także wymagają znajomości języka angielskiego. Nieznajomość języków Biblijnych może prowadzić do teologicznego głodu. To naraża Kościół na obecność herezji, fałszywe nauczanie, szkodliwe trendy, duchową niedojrzałość i ogólną niedbałość w interpretacji Słowa. Bez dostępu do źródeł Kościół będzie nadal podlegał kaprysom i opiniom osób, którymi „miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu” (Ef 4, 14). Bez tego duchowni zawsze będą korzystać z materiałów „z drugiej ręki”. Będą polegać na komentarzach, wątpliwych filmach na YouTube i kaznodziejach, których zobaczą w social mediach.
 
Wielu chrześcijan w krajach rozwijających się to ludzie szczerzy i chętni do nauki oraz rozwoju. Jednak spora część nas, mieszkańców Zachodu, waha się, czy zrezygnować ze swoich dóbr i ofiarnie się nimi dzielić. Inni po prostu nie zastanawiają się nad tym, że mogą podążać za wzorem Pawła i rozdawać jak najwięcej. Większość po prostu nie zdaje sobie sprawy z realnych potrzeb oraz problemów. Nie znają najlepszego ich rozwiązania (więcej informacji na ten temat można znaleźć w bezpłatnej książce The Christian Commons).
My, mieszkańcy rozwiniętych krajów, mamy dostęp do treści Biblijnych, które setki milionów wierzących na całym świecie może wykorzystać do wspierania swojego rozwoju duchowego. Zasoby są zazwyczaj chronione zasadą „wszelkie prawa są zastrzeżone”. Ograniczenia te uniemożliwiają światowemu Kościołowi tłumaczenie, adaptację, redystrybucję i wykorzystywanie treści potrzebnych do duchowego wzrostu. Możemy albo nadal wykorzystywać ograniczenia wynikające z prawa autorskiego, albo współpracować jako globalny Kościół. Aby szeroko rozpowszechniać zasoby Biblijne we wszystkich językach, aby skutecznie czynić uczniami ludzi wszystkich krajów i narodów. Musimy wybrać którąś z dróg (The Christian Commons).
Dawanie darmo, jak nakazał Jezus, jest niewygodne (jak większość rzeczy związanych z podążaniem za Jezusem) – nie powinno nas to dziwić. Może nam to zaszkodzić finansowo. Może jednak to właśnie ma na myśli Paweł w Liście do Galatów: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Ga 6,2). Jednym z poważnych obciążeń, jakie dźwiga większość światowego Kościoła, jest niedostatek zasobów biblijnych w swoim języku oraz trudność w dostępie do wiedzy potrzebnej do głębszego studiowania Biblii. Jeśli osoba dwujęzyczna chce przetłumaczyć książkę na swój język ojczysty, musi uzyskać zgodę wydawcy. Status quo zasady „wszystkie prawa zastrzeżone” nakłada na ich barki ciężar. Jeśli ktoś jest na tyle uprzywilejowany, że zna trochę angielski, koszt pozyskania dobrych zasobów to kolejny ciężar. Większości świata nie stać na książkę, która kosztuje 9,99 dolarów, co amerykańskim wydawcom może wydawać się błahą ceną. Kiedy udostępniamy nasze zasoby za darmo (jak opisano szczegółowo poniżej), wspieramy takie osoby, które chcą również głosić Słowo Boże.
 
Wielu chrześcijańskich pisarzy i nauczycieli zachowuje się tak, jakby ci, którym służą, powinni dźwigać ich ciężary i ułatwiać im życie, płacąc im za całą pracę. Prawo Chrystusowe jest inne. Polega na braniu na siebie ciężarów, aby inni mogli być wolni. Chodzi o znoszenie bólu, niedogodności i ubóstwa dla dobra wszystkich braci, którzy bardziej niż my potrzebują zasobów biblijnych.
 

Odpowiedzialny za misję opowiedział mi o frustracji, jakiej doświadcza, gdy próbuje udostępnić książkę chrześcijanom w Indiach. Książka jest dostępna na Amazon za 10 dolarów, ale dostawa dużego nakładu wiąże się z wieloma dodatkowymi kosztami: wysyłką, opłatami importowymi i dystrybucją. Trudności trwają, ponieważ jest mało prawdopodobne, aby treści te dotarły do granic prowincji bez płacenia łapówek funkcjonariuszom. Jeśli odkryją, że księgi te są chrześcijańskie, mogą w ogóle nie zezwolić na dalszy ich transport. Ponowne publikowanie materiałów w kraju jest niedozwolone, ponieważ właściciel praw autorskich nie jest już zainteresowany dalszą współpracą. Samo udostępnienie książki jako ebooka również nie rozwiązuje problemu, ponieważ licencja, na której został wydany, nie zezwala na tłumaczenie ani redystrybucję treści.

W innej części świata klasyczna książka teologii systematycznej jest legalnie dostępna dla wierzących w tym kraju tylko wtedy, gdy jest importowana oficjalnymi środkami po znacznie zawyżonych cenach. W jeszcze innym kraju duże stowarzyszenie nie jest w stanie wykorzystać najnowocześniejszych technologii dla rozwoju Kościoła, ponieważ odmówiono mu licencji na udostępnianie prawnie ograniczonych zasobów biblijnych (The Christian Commons).

Naprzód!

Oto, naszym zdaniem, najlepsze praktyczne rozwiązanie. Jeśli chcemy radykalnie okazywać hojność w dzieleniu się zasobami, które otrzymaliśmy od Boga, i chcemy nieść je całemu Kościołowi, docierać do coraz szerszego grona odbiorców, to musimy:
 
  • wykorzystywać jedną z tych licencji: CC-0/Public Domain lub CC-BY. Daje to  swobodę dostępu, poprawiania, tłumaczenia, zmiany przeznaczenia, redystrybucji, publikowania i korzystania z zasobów bez przeszkód, pobierania wynagrodzenia lub potrzeby posiadania dodatkowych niestandardowych licencji.
  • tworzyć materiały łatwo dostępne, bez barier (bez rejestracji, bez ograniczeń na podstawie adresu IP, bez tysiąca dodatkowych linków – tak, żeby każdy użytkownik mógł jak najprościej odnaleźć te treści w Google, itd.)
  • zapisywać pliki w formatach, które mogą być konwertowane do innych formatów, oraz w miejscach, które pozwalą na maksymalne ułatwienie dystrybucji (Aby zobaczyć, jak to robimy, i dowiedzieć się, jak pobierać materiały do użytku offline, przejdź do tej strony).
Tim Jore pisze: „To nowe podejście wymaga, aby treści były udostępniane na otwartych licencjach, aby każdy mógł legalnie pomóc w rozpowszechnianiu treści w dowolnym miejscu na świecie. Zamiast próbować przyciągać potencjalnych konsumentów do niewielkiej liczby legalnych kanałów dystrybucji (model „pull”), treść jest udostępniana na otwartych licencjach. To pozwala każdemu stać się legalnym dystrybutorem (model „push”). Każdy, kto ma treść, może legalnie rozpowszechniać ją wśród wszystkich swoich znajomych, a ci z kolei mogą przekazywać ją dalej. Zapraszając (i pozwalając) światowemu Kościołowi stać się siecią dystrybucji treści zasobów Biblijnych dostępnych w formatach cyfrowych, materiały te mogą rozprzestrzeniać się niezwykle szybko i przy praktycznie zerowych kosztach dystrybucji” (The Christian Commons).
 
W celu uzyskania większej wiedzy dotyczącej praktycznych kroków oraz innych informacji związanej z wdrażaniem naszej filozofii służby gorąco polecamy odwiedzenie strony internetowej copy.church
Albowiem współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwającą. —Do Hebrajczyków 10, 34.

Droga ku pełni radości. Czas próby

Przyjęcie modelu „Wszelkie prawa zastrzeżone” nie odróżnia Kościoła od reszty świata. Nie pozawala na radykalną hojność, która odzwierciedla Ewangelię. We wczesnym Kościele, jeśli ktoś, kto twierdził, że jest sługą Bożym, prosił o zapłatę za służbę, był to wyraźny znak, że jest fałszywym nauczycielem (zobacz więcej na ten temat tutaj). Nie wspominamy o tym, by otwarcie potępić tych, których kochamy i szanujemy, a którzy obecnie wymagają zapłaty za posługę. Raczej pokornie podkreślamy tę kwestię do rozważenia. Dlatego zachęcamy innych, którzy są zaangażowani w tworzenie zasobów Biblijnych i materiałów szkoleniowych, aby postępowali zgodnie z tym paradygmatem i publikowali wszystko w domenie publicznej, Creative Commons lub innej licencji Open Access, dostosowanej do realiów ich kraju. Nawet świeckie narody, takie jak Szwajcaria (a ostatnio także Stany Zjednoczone) wymagają aktualnie, aby wszystkie artykuły naukowe finansowane z grantów były publikowane w ramach otwartego dostępu. Uważamy, że byłoby tragicznie, gdyby Kościół nie był tak hojny, jak świeckie instytucje i rządy. Nawet Elon Musk rozdał swoją „własność intelektualną”. Czy to możliwe, że on i jemu podobni zdali sobie sprawę, że jest to droga do wiecznej radości?
 
Wydaje się jasne, że Bóg ofiarował Kościołowi dar, a jednocześnie poddał go próbie. Podobnie jak mistrz z przypowieści Jezusa, który testuje swoje sługami (Mt 25). Dar, którym nas obdarzył, to bezprecedensowa w epoce cyfrowej zdolność do szerzenia wiedzy i Prawdy, praktycznie bez ograniczeń. A test polega na tym, co z tym zrobimy, jak będziemy zarządzać tak niesamowitą mocą. Czy użyjemy jej, aby swobodnie błogosławić większej liczbie ludzi, czy też podzielimy Kościół na bogatsze i biedniejsze stronnictwa, pod względem dostępu do tego Dobra. Czy odrzucimy Boże Błogosławieństwo przez wzgląd na zyski. Czy wykorzystamy ten dar, aby rozprzestrzenić poznanie Chwały Bożej po całej ziemi, tak jak wody pokrywają morza, czy też znajdziemy sprytne sposoby usprawiedliwiania naszych wysiłków, aby tamować wody potopu, a następnie gasić pragnienie wyłącznie tych, których na to stać lub którzy chcą się nam podporządkować?
Jesteśmy przesyceni kulturą interesowności. Dlatego wiemy, że wiele osób może mieć więcej zastrzeżeń lub wątpliwości co do tego, o czym mówimy. Stworzyliśmy więc stronę do dalszej lektury, która podpowiada, w jaki sposób radzić sobie z różnymi przeszkodami w takim modelu ewangelizacji.
Jakie mogą być konsekwencje tego, że więcej twórców zasobów Biblijnych przyjmie nasz radykalny paradygmat? Jeśli jesteś zainteresowany tą kwestią, zapraszamy do zapoznania się z tą stroną.

Dowiedz się więcej

Aby uzyskać bardziej solidne i obszerne uzasadnienie tego, co powiedzieliśmy do tej pory, przeczytaj bezpłatną książkę Conleya Owensa: The Dorean Principle A Biblical Response to the Commercialization of Christianity. Koniecznie przeczytaj ten ważny artykuł, a także pozycję The Christian Commons autorstwa Tima Jore’a. Nie przegap także tego genialnego artykułu dra Maurice’a Robinsona zatytułowanego The Bondage of the Word: Copyright & the Bible.

The Christian Commons book cover

Są w 100% darmowe. Dla tych, którzy szukają krótszego omówienia tego problemu, przygotowaliśmy je w tym pliku. Możesz także posłuchać podsumowania dalszych pomysłów Andrew w jego podcaście.

Also, don’t miss the three-part podcast series below that Andrew has done regarding the dorean principle and other things related to the commercialization of Christianity:

Nie przegap poniższej trzyczęściowej serii podcastów, które Andrew poświęcił The Dorean Principle oraz innym kwestiom związanym z komercjalizacją chrześcijaństwa.
Książęta jego sądzą za podarunki, rozstrzygają kapłani jego za zapłatę, prorocy jego wieszczą za pieniądze, powołują się jednak na Pana, mówiąc: «Czyż Pan nie jest wśród nas? Nie spadnie na nas nieszczęście». —Mi 3, 11.

Czy "własność intelektualna" jest zgodna z Biblią?